poniedziałek, 10 października 2016

Recenzja NBA2k17

Fani wirtualnej koszykówki nie są w ostatnich latach rozpieszczani pod względem liczebności nowych tytułów pozwalających na wykonywanie spektakularnych rzutów lub wsadów. Czasy wydawania ośmiu osobnych wysokobudżetowych gier na konsole stacjonarne oraz komputery osobiste chyba bezpowrotnie minęły i nie licząc projektów przeznaczonych na urządzenia mobilne mamy obecnie dwie duże serie udostępniające cyfrowe boiska z dwoma koszami. Jednakże w tym roku Electronic Arts postanowiło zrezygnować z wypuszczenia kolejnej odsłony NBA Live, co umiejscowiło 2K niejako w pozycji monopolisty, przynajmniej najbliższych miesięcy, świata symulacji kozłowania Spaldingiem. Pozostaje jednak pytanie czy NBA 2k17 jest produkcją na tyle dobrą, że będzie w stanie przyciągnąć i utrzymać przy sobie graczy?

Początki kariery nie są łatwe.

Gry sportowe niespecjalnie mnie interesują, wyjątkiem są jedynie wyścigi samochodowe, ale im również nie poświęcam za wiele uwagi. W tego typu produkcjach raczej nie uświadczę tego, co lubię najbardziej, czyli ciekawie zaprojektowanych światów oraz rozbudowanej narracji. Dlatego też takie symulacje uważam za dobry pomysł na spotkanie ze znajomymi, ewentualnie wieczorny relaks w rodzinnym gronie, bo i reguł nie trzeba specjalnie tłumaczyć, a i satysfakcję z rozgrywki można osiągnąć w stosunkowo krótkim czasie. Pogląd ten musiałem jednak zrewidować kilka miesięcy temu, gdy miałem okazję wypróbować NBA 2k16 po czym zwyczajnie przepadłem w nauce wykonywania widowiskowych wsadów, uników czy podań, rozwijaniu stworzonego przez siebie zawodnika oraz prowadzeniu wybranej drużyny do zwycięstwa w końcówce sezonu. Ilość czasu jaką poświęciłem na doskonalenie umiejętności, analizę statystyk kontrolowanych koszykarzy czy poznawanie kolejnych zespołów, a także radość jaką z tego czerpałem, szczerze mnie zaskoczyła. No dobra, nie tylko mnie, ale nie zmienia to faktu, że moje oczekiwania względem następczyni nowej ulubionej gry sportowej były bardzo wysokie.

 
Zawodnicy niemal jak żywi.

Odnoszę wrażenie, że NBA 2k17 było tworzone według reguły „lepsze jest wrogiem dobrego”, stąd w ramach mechaniki rozgrywki dokonano jedynie kosmetycznych zmian. Z tego względu przy pierwszym kontakcie najnowsza odsłona serii sprawia wrażenie delikatnego odświeżenia rozwiązań oraz zawartości swojej poprzedniczki. Mamy zaktualizowane składy drużyn, niemal niezauważalne ulepszenie oprawy graficznej, a także znane już doskonale tryby rozgrywki. W związku z tym, aby zaobserwować dokonane przez Visual Concepts trzeba ich najnowszej grze poświęcić więcej czasu. Najłatwiejszą do zauważenia nowością jest nieco inny interfejs użytkownika – do nowego paska ładowania rzutów trzeba się przyzwyczaić, ale po kilku meczach nikt nie powinien już mieć problemów z jego rozgryzieniem. Warto także zwrócić uwagę na usprawnienia zachowania graczy, koledzy z drużyny trochę szybciej reagują na komendy i przemieszczają po boisku tak, aby ułatwić nam przeprowadzenie skutecznej akcji. Bardziej realistycznie porusza się również piłka, trochę mniej klei się do rąk, częściej podskakuje i odbija od pozostałych modeli, co pozwala na mniej przewidywalne pojedynki pod koszem bądź bardziej dynamiczne przechwyty i kontry. Oczywiście opanowanie w zadowalającym stopniu kontroli nad wirtualnymi koszykarzami to zadanie na przynajmniej kilka godzin, zwłaszcza, że gwiazdy NBA mają swoje indywidualne rzuty, wsady i zwody, dlatego nauki będzie wystarczająco dużo na jesienne wieczory.

 
Do dyspozycji mamy zarówno gwiazdy jak i nowicjuszy.

Świetnym sposobem trenowania są nie tylko samouczek (2KU), pojedynki z komputerem, lokalnym współgraczem lub przeciwnikami z Sieci, ale w dużym stopniu przekształcony tryb kariery. Na jego początku tworzymy własnego zawodnika, a robimy to nie tylko poprzez stworzenie jego wizerunku, ale przede wszystkim tym razem określamy jego parametry fizyczne, pozycję jaką zajmie na boisku oraz archetyp określający jego osobowość. Ten zbiór cech w wyraźny sposób będzie wpływał na możliwości rozwoju naszego awatara, pozwalając na osiągnięcie mistrzostwa w jednych czynnościach i ograniczając zdolności dla innych. Przykładowo wyższy i bardziej masywny gracz łatwiej umieści piłkę w koszu, zablokuje rzut lub podanie, ale będzie poruszał się znacznie wolniej od niższych i drobniejszych kolegów. W MyCareer rozpoczynamy swoją przygodę od wybrania uczelni, dla której będziemy grać zanim przejdziemy na zawodowstwo i zaczniemy biegać po parkietach NBA. Towarzyszymy więc naszemu „tworowi” przy sukcesach i porażkach prowadząc jego karierę przez draft, pierwsze kontrakty, zainteresowanie mediów oraz fanów, a także relacje z przyjaciółmi, trenerami, menadżerem oraz członkami drużyny. Niestety po dłuższym kontakcie tryb fabularny zaczyna nużyć, a opowiadana przez niego historia niczym nie zaskakuje i właściwie stanowi jedynie pretekst dla zdobywania kolejnych punktów oraz funduszy pozwalających na rozwijanie umiejętności.

 
Apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Na szczęście czas i wysiłek włożony w ten proces przynosi efekty w postaci widocznych postępów nie tylko w skuteczności stworzonego od podstaw zawodnika, ale i w prowadzeniu całych zespołów. Pozwalają na to tryby MyLeague (prosty w obsłudze scenariusz sezonu), MyGM (zarządzanie wybraną klubową franczyzą) oraz MyTeam (rozwijanie drużyny i tworzenie składu dzięki zdobywanym kartom graczy). Każdy powinien więc znaleźć coś dla siebie niezależnie od tego czy woli drobiazgowe symulatory, szybką emocjonującą rozgrywkę czy też bardziej ceni aspekt kolekcjonerski i właśnie tego oczekuje od gry Visual Concepts. Przykładowo bardzo spodobały mi się wyzwania inspirowane autentycznymi wydarzeniami z historii NBA, które mogłem odtworzyć własną drużyną i sprawdzić czy jestem w stanie, co prawda tylko wirtualnie, powtórzyć historyczne wyczyny najlepszych koszykarzy. Taki trening przydaje się zwłaszcza przed sieciowymi pojedynkami z weteranami serii NBA 2K i walce o jak najwyższą pozycję w rankingu, a pozwala na to także kilka trybów online. Co prawda granie przez sieć ma swoje niedociągnięcia, w trakcie meczów zdarzają się lagi, a w trybie MyPark notorycznie trafiali mi się niewidzialni przeciwnicy, ale mam nadzieję, że w najbliższym czasie zostaną udostępnione łatki, które naprawią te problemy.

 
Nie trudno zapomnieć, że to gra komputerowa.

Nie mogę także pominąć nowych zabiegów mających za zadanie jeszcze bardziej przybliżyć kontakt z grą do rzeczywistego oglądania widowiska sportowego jakim są transmisje meczów NBA. Pojawiają się nowi rotacyjni komentatorzy realistycznie reagujący na to, co dzieje się w danej chwili na boisku, ale też przy okazji rozmawiając o mniej lub bardziej znanych zawodnikach i różnorodnych kontekstach związanych z ich karierą. W przerwie pomiędzy kwartami oraz połowami oprócz występów cheerleaderek możemy obserwować powtórki najbardziej efektownych zagrań, popisy akrobatów czy zabawiające publiczność maskotki. Przy tych atrakcjach niwelujących nudę podczas ładowania się kolejnych sekwencji meczu blado wypadają Ernie Johnson, Shaquille O’Neal oraz Kenny Smith sztywno siedzący w pustym, nijakim studiu gawędząc o przebiegu spotkania wręcz zachęcając do przeskoczenia materiałów wideo z ich udziałem. Natomiast znacznie lepiej sprawdzają się odcinki trzeciego sezonu programu realizowanego przez NBA 2KTV i prowadzonego przez Rachel A. Demitę, w którym gracze mają okazję lepiej poznać kulisy tworzenia gry, obejrzeć wywiady z najlepszymi zawodnikami, a także sprawdzić swoją wiedzę w quizach i zdobyć trochę wirtualnej gotówki za poprawne odpowiedzi. Te krótkie filmy idealnie wpisują się w telewizyjną konwencję, potrafią wciągnąć oraz sprawić, że przez kwadrans nie zwrócicie uwagi na dawno załadowany mecz.

 
Komentarz to jeden z najważniejszych plusów NBA 2k17.

Skoro już o ładowaniu mowa NBA 2k17 wczytuje się dość szybko, co skraca czas oczekiwania na rozpoczęcie rozgrywki i tę różnicę w porównaniu do poprzedniej odsłony serii naprawdę można odczuć. Nieuzasadnione dłużyzny natomiast są obecne we wspomnianym już wcześniej trybie kariery – przykładowo za każdym razem, gdy nasz zawodnik bierze udział w evencie promocyjnym musimy odczekać kilkadziesiąt sekund zanim zostanie on zaliczony, tak jakby twórcy nie mogli sobie odmówić ciągłego ukazywania koszykarza wychodzącego i wchodzącego do sali treningowej. Na szczęście jednak poza drobnymi błędami graficznymi i dosłownie kilkoma niedoróbkami w grze online trudno cokolwiek zarzucić najnowszej odsłonie cyklu od Visual Concepts. Producenci ponownie oddali w ręce fanów efekt solidnej pracy, dlatego każdy miłośnik koszykówki, niezależnie od tego czy wybierze stworzenie własnego zawodnika lub drużyny i zdecyduje się na prowadzenie ich ku sławie lub poświęci więcej czasu szukając przeciwników w sieci czy też będzie czerpać radość z rozgrywania meczów na osiedlowym boisku w towarzystwie największych gwiazd NBA, powinien być usatysfakcjonowany. Walka o zwycięstwo na parkiecie, projektowanie obuwia, prowadzenie franczyz, trenowanie kombinacji ruchów, zbieranie kart – wszystkie te elementy stanowią osobne atrakcyjne gry, a zarazem spójną całość w postaci rewelacyjnej gry koszykarskiej, którą spokojnie można wszystkim polecić.

Grę do recenzji udostępnił polski dystrybutor Cenega:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz