Producent: Tango Gameworks
Wydawca: Bethesda Softworks/Cenega
Data premiery: 14 października 2014
Czas gry: około 33 godzin
Platformy: PC, PS3, PS4, X360, XONE
The Evil Within zainteresowałam
się tuż po obejrzeniu materiałów promocyjnych. Zarówno zwiastun, opis
fabuły, jak i udostępnione grafiki wywarły duże wrażenie, zapowiadając
mroczny i dynamiczny survival horror, który pochłonie mnie na długie
godziny. Nie bez znaczenia był także fakt, że tytuł firmuje Shinji
Mikami – jeden z kluczowych twórców mojego ulubionego gatunku gier.
Niestety tuż po premierze zaczęły pojawiać się głosy, że tytuł ma sporo
wad i wcale nie jest tak fantastyczny jak wydawało się na początku.
Takie opinie w połączeniu z wysoką ceną sprawiły, że zrezygnowałam z
szybkiego poznania produkcji studia Tango Gameworks. Temat The Evil Within powrócił dopiero ponad dwa lata później i tym razem postanowiłam rozprawić się z grą, wyrabiając własne zdanie na jej temat.
Na brak ikonografii grozy nie można narzekać. |
W
zasadzie już pierwsze minuty rozgrywki wrzucają odbiorcę w sam środek
wydarzeń, ponieważ historia rozpoczyna się od wezwania policji do
szpitala psychiatrycznego, w którym dokonano brutalnych morderstw.
Zgłoszenie odbiera zespół dowodzony przez Sebastiana Castellanosa,
będącego oczywiście głównym protagonistą. Po dotarciu na miejsce,
okazuje się, że w zakładzie doszło do prawdziwej masakry. Detektywi
znajdują kilkanaście ciał tuż przy wejściu, a wszechobecne ślady krwi
wskazują na dramatyczny przebieg wydarzeń. W tym momencie byłam
przekonana, że po takim wstępie będę musiała przeszukiwać mroczny
budynek, w którym gdzieś czai się morderca oraz walczyć z nadciągającymi
potworami. Jednak intuicja mnie zawiodła, ponieważ twórcy postanowili
zaskoczyć gracza nagłą zmianą scenerii i trudnym do wyjaśnienia
przeniesieniem bohatera do zupełnie innej lokacji. Niestety nie jest to
jednorazowy zabieg, bo nie zliczę ile razy w ciągu rozgrywki Castellanos
niespodziewanie ląduje w zupełnie nieznanym otoczeniu.
Trudno doszukać się logiki w nieustannie zmieniającym się otoczeniu. |
Początkowo
trudno w ogóle doszukiwać się jakiegokolwiek wyjaśnienia anomalii w
postaci pojawiających się lub znikających budynków czy nader częstych
utrat przytomności bohatera. Wszystko otoczone zostało aurą halucynacji,
przywidzeń oraz tajemnych sił zdających się sprawować kontrolę nad
miastem i nie narzekałabym na taką interpretację, gdyby fabuła była
bardziej spójna. Jednakże zamiast w miarę logicznego prowadzenia wątków,
dostałam poszatkowaną, zdecydowanie zbyt udziwnioną opowieść, w której
przez długi czas absolutnie nie wiadomo, o co chodzi. Domyślam się, że
wszelkie niedopowiedzenia czy nagłe zwroty akcji miały skłaniać gracza
do snucia własnych tez i motywować do uczestniczenia w historii, ale
wydaje mi się, że scenarzyści po prostu przedobrzyli. Po pewnym czasie
czułam się zmęczona i znużona kolejnymi zmianami, dlatego przestałam
mocno koncentrować się na warstwie fabularnej, ograniczając się do
brnięcia naprzód i eliminowania przeciwników. Aby poznać w miarę
logiczne wyjaśnienie wątków, trzeba zagrać również w dodatki, w których
użytkownik towarzyszy młodej, niedoświadczonej jeszcze policjantce Julii
Kidman. Sam pomysł na zaangażowanie kolejnej postaci uważam za świetny,
ale nie powinno być tak, że ukończenie podstawowej wersji gry,
pozostawia odbiorcę bez sensownego wyjaśnienia historii.
W grze pojawia się również wątek makabrycznych eksperymentów naukowych. |
Jak na razie głównie narzekam na The Evil Within,
ale muszę przyznać, że spędziłam w grze 33 godziny, więc czas na
wypunktowanie jej mocnych stron. Dynamiczna, angażująca rozgrywka to
największy atut tej produkcji. Wielokrotnie miałam ochotę ominąć
przerywniki fabularne, żeby nie słuchać o kolejnych nonsensownych
wytłumaczeniach i dziwacznych zwrotach akcji, ale sama eksploracja
wirtualnego świata dała mi wiele frajdy. Początkowo tryb walki oraz
sterowanie bohaterem do złudzenia przypominają rozwiązania zastosowane w
Resident Evil 4. Nawet wygląd antagonistów jest wyraźnie
wzorowany na zombiakach atakujących hiszpańskie wioski. Nie
przeszkadzały mi te podobieństwa, ale wiem, że wiele osób narzeka na
zbyt oczywistą inspirację, więc to kwestia indywidualnego podejścia.
Doceniam rosnący poziom trudności, dzięki czemu nie miałam wrażenia, że
mój bohater jest nieśmiertelnym herosem gotowym poradzić sobie z każdym
zagrożeniem. Oczywiście liczba upadków, potrąceń i przyjętych ciosów
jest imponująca, ale nie pozostają one obojętne dla zdrowia
Castellanosa. Dodatkowo każda potyczka z bardziej wymagającymi
przeciwnikami zmuszała mnie do podjęcia co najmniej kilku prób, więc
miałam poczucie, że na zwycięstwo muszę zapracować. Podobała mi się
także pomysłowość twórców, którzy zadbali o to, by napotkani wrogowie
odznaczali się wieloma różnymi umiejętnościami oraz przerażali samym
swoim wyglądem. W grze pojawiają się m.in. olbrzymi gotowi jednym ruchem
ręki zmiażdżyć bohatera, potwory atakujące piłą mechaniczną, kobiety
przypominające mordercze japońskie duchy czy też bestie o fizjonomii
przerośniętych, zmutowanych wilków.
Przeciwniczka przypominająca demoniczną kobietę znaną z japońskiej mitologii. |
Pomimo tego The Evil Within
nie należy do grona najbardziej przerażających gier ostatnich lat.
Teoretycznie twórcy pomyśleli o wszystkim – mamy bohatera dotkniętego
rodzinną tragedią, motyw szaleństwa i sprawowania kontroli nad ludzkimi
umysłami, mroczne lokacje, hordy potworów, a także nawiązania do
klasycznych tytułów grozy. Początkowo pojawia się także typowa dla
survival horrorów trudność w znajdowaniu broni i potrzebnej do niej
amunicji. Jednak dość szybko w rozgrywce dominują elementy akcji, które w
moim odczuciu spychają na dalszy plan to, co w growych horrorach lubię
najbardziej, czyli atmosferę nieznanego zagrożenia, tajemnicę do
odkrycia oraz spotkania z wszelkiego rodzaju duchami i zjawami.
Narzekałam wcześniej na miałkość fabuły i konieczność poznania dodatków,
żeby zyskać szerszy ogląd na wszystkie wątki, ale pomijając tę kwestię,
bonusowe treści uatrakcyjniają rozgrywkę. Podobała mi się możliwość
spojrzenia na wypadki okiem Julii Kidman, która jako protagonistka z
niejasną przeszłością wypada ciekawiej niż Sebastian Castellanos.
Ponadto sterowanie tą postacią znacząco różni się od kierowania
detektywem, ponieważ Kidman rzadko kiedy zyskuje dostęp do broni palnej,
co zmusza gracza do korzystania z kryjówek, skradania się i unikania
wrogów lub w sytuacjach awaryjnych, walki za pomocą narzędzi
znajdujących się akurat pod ręką. W trzecim dodatku zatytułowanym The Executioner
użytkownik ma szansę wejść w skórę jednego z potworów i zmierzyć się z
pozostałymi bestiami, co również uważam za ciekawy pomysł.
Scen gore nie brakuje również w dodatkowych misjach. |
Zastanawiając
się nad tym, komu mogłabym polecić produkcję studia Tango Gameworks,
doszłam do wniosku, że miłośnicy dynamicznej rozgrywki z elementami
grozy chyba najlepiej odnajdą się w tym szalonym świecie, w którym tak
naprawdę nie istotne jest to skąd wzięły się potwory, kim jest główny
antagonista i do jakiego końca zmierza cała historia. Jeśli o mnie
chodzi, nie żałuję, że zapoznałam się z The Evil Within, ale oczekiwałam od gry więcej grozy oraz bardziej sensownej fabuły.
Ocena: 6 / 10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz